SCENA 5
Stefan i Zbigniew.

Zbigniew
wchodząc z lewej
Morfeusz do mnie wcale nie przylata!
Zazdroszczę Maciejowi, co w obawie o brata,
Poszedłszy na spoczynek z załzawioną rzęsą,
Zasnął i chrapie, aż się szyby trzęsą.
postępując ku drzwiom komnaty Stefana
Oho!... tam jakaś postać z wolna się porusza...
spoglądając z uśmiechem na obrazy
Czy z tych którego pokutująca dusza,
Odwiedza dawno opuszczony świat?
mocniej
Kto tu?

Stefan
Ocknął się.
Kto?

Zbigniew
poznając
Pan brat!

Stefan
Pan brat!

Zbigniew
ze śmiechem
Szczególne to spotkanie!...
Co robisz tu Stefanie?

Stefan
Któż zgadnąć się spodziewa,
Co wiodło tu Zbigniewa?

Zbigniew
To po jednem zgadniesz słowie,
Ot! wieczerza szumi w głowie.
A myśl moją ciągle ściga...

Stefan
żywo, z niepokojem
Panna Hanna?...

Zbigniew
wolniej
Nie... Jadwiga!

Stefan
niespokojny
Wiedz wzajemnie, co tu robię,
Pasmo wspomnień snuję sobie,
A myśl moja nieustannie...

Zbigniew
żywo
Przy Jadwidze?...

Stefan
wolniej
Nie... przy Hannie!

Razem
wesoło
Jakże cenię
To zdarzenie,
Ten przychylny dla nas traf,
Mówiąc prościej,
Do zazdrości
Żaden z braci nie ma praw!

Zbigniew
z uczuciem
Gdym przy wieczerzy patrzył w jej oczy,
Płonęła żywym szkarłatem róż.
Drżeń mego serca oddźwięk proroczy
Jasną nam przyszłość zwiastował już.
Znikły złudzenia dotąd nieznane...
Znikł sen czarowny, lecz został ślad.
Uczułem w piersi tak błogą zmianę,
Jakbym raz pierwszy zobaczył świat!

Stefan
Nie tak skoro panie bracie,
Bo zniweczysz dawny plan...
Nie ma niewiast w naszej chacie!
Wiwat! Wiwat, wolny stan!

Zbigniew
niechętnie
Tak... tak... wiwat wolny stan!...

Razem
żywiej
Jednak cenię
To zdarzenie,
Bo nam nawet wspólny traf,
Pośród wrażeń,
Płonnych marzeń,
Do zazdrości nie dał praw!

Stefan
z uczuciem
W krainy złudzeń wdziękiem bogate,
Gdy mnie prowadził tęsknoty ślad,
Wspomniałem sobie rodzinną chatę,
Jak ją pamiętam z dziecięcych lat.
Wspomniałem, jako w nasz wiek poranny,
Ojciec przy matce nie znał co łzy...
I pomyślałem, że obok Hanny
Ktoś tak uroczych doczeka dni!

Zbigniew
z uśmiechem
Nie tak skoro panie bracie,
Bo zniweczysz wspólny plan.
Nie ma niewiast w naszej chacie,
Wiwat semper wolny stan!

Stefan
niechętnie
Tak, tak wiwat wolny stan!

Po chwili milczenia Zbigniew i Stefan cokolwiek zamyśleni i zasmuceni postępują w głąb. Jakby każdy chciał odejść do siebie, ale blisko drzwi równocześnie oglądają się jeden na drugiego i obaj wracają na przód sceny.

Stefan
A jednak...

Głos z obrazu
z lewej, jak echo, na które Stefan nie zważa
A jednak...

Zbigniew
do brata
A jednak...

Głos z obrazu
z prawej
A jednak...

Dwa obrazy matron usuwają się w górę. We framugach będących za nimi, stają naprzeciw siebie Hanna i Jadwiga ubrane w kostiumy, jakie były na malowidłach. W ciemnej głębi obydwóch framug dostrzec można kręcone schodki ku górze. Stefan i Zbigniew zajęci sobą nie dostrzegają tej odmiany.

Hanna i Jadwiga
każda na stronie

Stefan i Zbigniew
jeden do drugiego
Ni boleści, ni rozkoszy,
Z tkliwą duszą nie podzielać,
Nie mieć serca, co ci spłoszy
Chmurę z czoła, z oka łzę!
Nie mieć w schyłku dni na kogo
Choć błogosławieństwa przelać...
Czyliż to jest życia drogą?
Czyż to szczęściem zowie się?
Przy końcu kwartetu Damazy, który siedział w zegarze, wychyla głowę, ogląda się po sali, a spostrzegłszy Hannę i Jadwigę wychodzi ostrożnie na środek sceny.

Hanna
spostrzegłszy go wydaje mimowolny okrzyk
Pan Damazy!

Jadwiga
podobnie
Pan Damazy!

Damazy na te słowa ucieka na powrót do zegara.

Zbigniew
Co to znaczy?

Stefan
spostrzegając
Ach! obrazy!...

Zbigniew i Stefan, jeden w jedną, drugi w drugą stronę biegną do obrazów, które na ich oczach zanim dobiegli, zasuwają się.

Maciej
Rozespany wbiega ze strachem z lewej strony.
Gwałtu! gwałtu! pieje kur!

Zbigniew i Stefan, jeden z jednej, drugi z drugiej strony starają się natrafić na sprężyny usuwające obrazy.

Stefan
po bezskutecznych usiłowaniach
To zapewne żart niewieści!

Zbigniew
podobnie do Stefana
Pójdź! zobaczmy co tam mieści
W przedłużeniu, dworski mur!
spostrzegając Macieja
Ha! ha! Maciej zdjęty trwogą.

Maciej
jeszcze rozespany
Już prababki wiodą spór!

Zbigniew
mocno do ucha Maciejowi
Pilnuj! nie puść stąd nikogo!

Stefan i Zbigniew wychodzą żywo, przez okna widać, jak się rozbiegają w przeciwne strony.

Maciej
tuż przy drzwiach, którymi wybiegają panicze, jeszcze nie mogąc przyjść do siebie
Straszny dwór! Straszny dwór!
Idzie do okna z lewej i usiadłszy na krześle wygląda za paniczami, potem zaczyna drzemać. Tymczasem Damazy wyłazi z zegara i zbliża się na przód sceny.

SCENA 6

Maciej, Damazy.

Damazy
Tak! to Hanna i Jadwiga!
Idzie do jednego obrazu i naciska sprężynę. Obraz usuwa się do połowy.
Już jej nie ma...
Puszcza sprężynę, obraz zapada, biegnie do drugiego i czyni to samo.
I tu figa!
Więc domyślać się należy,
Że są w basztach, lub na wieży.
Stamtąd zejdą na korytarz,
I już bratku ich nie schwytasz.
spoglądając krzywo na dwa obrazy, po małej chwili
Toż się zbiegły myśli nasze!
Ich myśl, jak raz z myślą moją...
One straszą i ja straszę,
Lecz się tchórze coś nie boją...

Maciej
zmierza ku drzwiom
Aj! kto tu!?

Damazy
stając w cieniu przy zegarze
Kto tu?

Maciej
postępując do drzwi
To duch z zegara! święci patroni!

Damazy
Puszczaj!

Maciej
z trwogą
Nie mogę!

Damazy
ze śmiechem
Eh! ten ze strachu zębami dzwoni!
strasznym głosem
Puszczaj, bo pilno w czyścową drogę!

Maciej
Nie... nie... nie mogę!

Damazy
Puść, jestem dusza!
Przysuwa się tak, że z okna światło księżycowe pada na niego.

Maciej
poznając
Aj! co ja widzę! to on... tak... tak...
To jest ta dusza, co bez kontusza
Wzdycha przebrana w niemiecki frak!
do Damazego, który znowu się zbliża.
Nie, nie wypuszczę, bo zakazano,
Nie wyjdziesz duszko aż jutro rano!
zamyka drzwi.

Damazy
z gniewem
Co? do kroć diabłów! ruszaj mi precz!

Maciej
Duchom zamknięcie drzwi nie dokucza,
Kto duch, niech zmyka dziurką od klucza!

Damazy
Puszczaj bałwanie!

Maciej
Daremna rzecz!
Słychać pukanie, Maciej otwiera.

SCENA 7
Damazy, Maciej, Zbigniew i Stefan.

Zbigniew
Co tu za wrzawa?

Maciej
Kiedy pan każe,
Sługa pilnuje, ani się rusza...

Zbigniew i Stefan
spostrzegając Damazego
A! pan Damzy!!

Maciej
Nie, to jest dusza,
Co pokutuje w starym zegarze!

Stefan
serio do Damazego
Pan? Pan w zegarze?

Zbigniew
podobnie
Ha! to ciekawe!

Stefan
z mocą
Więc się tu skryłeś by z nas żartować!
By nas ośmieszyć!... Zdasz z tego sprawę!

Damazy
strwożony
Dowcipie, ty mnie z biedy wyprowadzisz!
Nie... nie panowie!

Zbigniew
A te obrazy?
Te strachy?

Damazy
Nie wiem skąd się to wzięło,
Nie śmiałbym ściągać waszej urazy!

Stefan
Kłamstwo paniczu! to twoje dzieło!

Damazy
Nie, nie! na honor!

Zbigniew
wskazując na zegar
Więc po cóż tam?

Damazy
opadając na krzesło
Ach! wybornie! już ich mam!
do obecnych
Słyszałem dawno, że w tej sali
Strach spać, czy prawda dociec chciałem,
Lecz sam nocować tu nie śmiałem.
Aż gdy ją dzisiaj wam oddali,
Ośmielony w mym zamiarze,
Wcześniej skryłem się w zegarze.
I dziś rękę w ogień włożę,
Żem słyszał prawdę o tym strasznym dworze!
Maciej zbliża się i słucha ciekawie.

Zbigniew i Stefan
Cóż tedy?

Damazy
z powagą
Mówią, że gmach ten przed laty,
Powstał z hańbiących usług zapłaty,
Że na tych murach przekleństwa i łzy,
I stąd nad nimi gniew Boski grzmi!
Maciej strwożony zbliża się do Damazego, który w cichej rozmowie powiększa jego bojaźń.

Stefan
do Zbigniewa z mocą
Z hańbiących usług!! ach! teraz mogę
Zrozumieć zacnej stryjenki trwogę!

Zbigniew
Tak, wszak mój bracie, jeśli na tym dworze,
Ciążą łzy ludzkie i przekleństwo Boże,
Chmura nieszczęścia nad nim się czerni
Co może wkrótce ogarnąć i nas!
Więc zachowaniu wolności wierni,
Rzućmy te progi dopóki czas.
Bo jest piekłem każdy gmach,
Co się wzniósł na bratnich łzach!

Stefan i Zbigniew
między sobą
Nad przepaścią, dziwna władza
Nęci oczy, potem zdradza.
Może mgła miłości ta,
Również moc nad nami ma!
Ach! opuśćmy dwór przeklęty,
Złudnej strzeżmy się ponęty,
Bo jest piekłem każdy gmach,
Co się wzniósł na bratnich łzach!

Damazy
O dowcipie! Twoja władza
Znów nadziei blask odmładza.
Na usługi kto cię ma,
Czyż się troskom przemóc da?
Przez mój rozum; przez wykręty,
Wnet porzucą dwór przeklęty,
I już obu śmieszny strach
Nie sprowadzi pod ten dach!

Maciej
Dobrych ludzi, diabla władza
Po nieszczęście tu sprowadza.
Ni spokoju w czasie dnia,
Ani w nocy zasnąć da!
Ach! Porzućmy dwór przeklęty,
Te krużganki, te zakręty,
Bo jest piekłem każdy gmach,
Co się wzniósł na bratnich łzach!

Damazy odchodząc, zdaje się zapewniać Stefana i Zbigniewa o prawdzie tego co powiedział. Ci postępują z nim parę kroków, Maciej odprowadza ich aż do drzwi. Kurtyna spada.
SCENA 5
Stefan i Zbigniew.

Zbigniew
wchodząc z lewej
Morfeusz do mnie wcale nie przylata!
Zazdroszczę Maciejowi, co w obawie o brata,
Poszedłszy na spoczynek z załzawioną rzęsą,
Zasnął i chrapie, aż się szyby trzęsą.
postępując ku drzwiom komnaty Stefana
Oho!... tam jakaś postać z wolna się porusza...
spoglądając z uśmiechem na obrazy
Czy z tych którego pokutująca dusza,
Odwiedza dawno opuszczony świat?
mocniej
Kto tu?

Stefan
Ocknął się.
Kto?

Zbigniew
poznając
Pan brat!

Stefan
Pan brat!

Zbigniew
ze śmiechem
Szczególne to spotkanie!...
Co robisz tu Stefanie?

Stefan
Któż zgadnąć się spodziewa,
Co wiodło tu Zbigniewa?

Zbigniew
To po jednem zgadniesz słowie,
Ot! wieczerza szumi w głowie.
A myśl moją ciągle ściga...

Stefan
żywo, z niepokojem
Panna Hanna?...

Zbigniew
wolniej
Nie... Jadwiga!

Stefan
niespokojny
Wiedz wzajemnie, co tu robię,
Pasmo wspomnień snuję sobie,
A myśl moja nieustannie...

Zbigniew
żywo
Przy Jadwidze?...

Stefan
wolniej
Nie... przy Hannie!

Razem
wesoło
Jakże cenię
To zdarzenie,
Ten przychylny dla nas traf,
Mówiąc prościej,
Do zazdrości
Żaden z braci nie ma praw!

Zbigniew
z uczuciem
Gdym przy wieczerzy patrzył w jej oczy,
Płonęła żywym szkarłatem róż.
Drżeń mego serca oddźwięk proroczy
Jasną nam przyszłość zwiastował już.
Znikły złudzenia dotąd nieznane...
Znikł sen czarowny, lecz został ślad.
Uczułem w piersi tak błogą zmianę,
Jakbym raz pierwszy zobaczył świat!

Stefan
Nie tak skoro panie bracie,
Bo zniweczysz dawny plan...
Nie ma niewiast w naszej chacie!
Wiwat! Wiwat, wolny stan!

Zbigniew
niechętnie
Tak... tak... wiwat wolny stan!...

Razem
żywiej
Jednak cenię
To zdarzenie,
Bo nam nawet wspólny traf,
Pośród wrażeń,
Płonnych marzeń,
Do zazdrości nie dał praw!

Stefan
z uczuciem
W krainy złudzeń wdziękiem bogate,
Gdy mnie prowadził tęsknoty ślad,
Wspomniałem sobie rodzinną chatę,
Jak ją pamiętam z dziecięcych lat.
Wspomniałem, jako w nasz wiek poranny,
Ojciec przy matce nie znał co łzy...
I pomyślałem, że obok Hanny
Ktoś tak uroczych doczeka dni!

Zbigniew
z uśmiechem
Nie tak skoro panie bracie,
Bo zniweczysz wspólny plan.
Nie ma niewiast w naszej chacie,
Wiwat semper wolny stan!

Stefan
niechętnie
Tak, tak wiwat wolny stan!

Po chwili milczenia Zbigniew i Stefan cokolwiek zamyśleni i zasmuceni postępują w głąb. Jakby każdy chciał odejść do siebie, ale blisko drzwi równocześnie oglądają się jeden na drugiego i obaj wracają na przód sceny.

Stefan
A jednak...

Głos z obrazu
z lewej, jak echo, na które Stefan nie zważa
A jednak...

Zbigniew
do brata
A jednak...

Głos z obrazu
z prawej
A jednak...

Dwa obrazy matron usuwają się w górę. We framugach będących za nimi, stają naprzeciw siebie Hanna i Jadwiga ubrane w kostiumy, jakie były na malowidłach. W ciemnej głębi obydwóch framug dostrzec można kręcone schodki ku górze. Stefan i Zbigniew zajęci sobą nie dostrzegają tej odmiany.

Hanna i Jadwiga
każda na stronie

Stefan i Zbigniew
jeden do drugiego
Ni boleści, ni rozkoszy,
Z tkliwą duszą nie podzielać,
Nie mieć serca, co ci spłoszy
Chmurę z czoła, z oka łzę!
Nie mieć w schyłku dni na kogo
Choć błogosławieństwa przelać...
Czyliż to jest życia drogą?
Czyż to szczęściem zowie się?
Przy końcu kwartetu Damazy, który siedział w zegarze, wychyla głowę, ogląda się po sali, a spostrzegłszy Hannę i Jadwigę wychodzi ostrożnie na środek sceny.

Hanna
spostrzegłszy go wydaje mimowolny okrzyk
Pan Damazy!

Jadwiga
podobnie
Pan Damazy!

Damazy na te słowa ucieka na powrót do zegara.

Zbigniew
Co to znaczy?

Stefan
spostrzegając
Ach! obrazy!...

Zbigniew i Stefan, jeden w jedną, drugi w drugą stronę biegną do obrazów, które na ich oczach zanim dobiegli, zasuwają się.

Maciej
Rozespany wbiega ze strachem z lewej strony.
Gwałtu! gwałtu! pieje kur!

Zbigniew i Stefan, jeden z jednej, drugi z drugiej strony starają się natrafić na sprężyny usuwające obrazy.

Stefan
po bezskutecznych usiłowaniach
To zapewne żart niewieści!

Zbigniew
podobnie do Stefana
Pójdź! zobaczmy co tam mieści
W przedłużeniu, dworski mur!
spostrzegając Macieja
Ha! ha! Maciej zdjęty trwogą.

Maciej
jeszcze rozespany
Już prababki wiodą spór!

Zbigniew
mocno do ucha Maciejowi
Pilnuj! nie puść stąd nikogo!

Stefan i Zbigniew wychodzą żywo, przez okna widać, jak się rozbiegają w przeciwne strony.

Maciej
tuż przy drzwiach, którymi wybiegają panicze, jeszcze nie mogąc przyjść do siebie
Straszny dwór! Straszny dwór!
Idzie do okna z lewej i usiadłszy na krześle wygląda za paniczami, potem zaczyna drzemać. Tymczasem Damazy wyłazi z zegara i zbliża się na przód sceny.

SCENA 6

Maciej, Damazy.

Damazy
Tak! to Hanna i Jadwiga!
Idzie do jednego obrazu i naciska sprężynę. Obraz usuwa się do połowy.
Już jej nie ma...
Puszcza sprężynę, obraz zapada, biegnie do drugiego i czyni to samo.
I tu figa!
Więc domyślać się należy,
Że są w basztach, lub na wieży.
Stamtąd zejdą na korytarz,
I już bratku ich nie schwytasz.
spoglądając krzywo na dwa obrazy, po małej chwili
Toż się zbiegły myśli nasze!
Ich myśl, jak raz z myślą moją...
One straszą i ja straszę,
Lecz się tchórze coś nie boją...

Maciej
zmierza ku drzwiom
Aj! kto tu!?

Damazy
stając w cieniu przy zegarze
Kto tu?

Maciej
postępując do drzwi
To duch z zegara! święci patroni!

Damazy
Puszczaj!

Maciej
z trwogą
Nie mogę!

Damazy
ze śmiechem
Eh! ten ze strachu zębami dzwoni!
strasznym głosem
Puszczaj, bo pilno w czyścową drogę!

Maciej
Nie... nie... nie mogę!

Damazy
Puść, jestem dusza!
Przysuwa się tak, że z okna światło księżycowe pada na niego.

Maciej
poznając
Aj! co ja widzę! to on... tak... tak...
To jest ta dusza, co bez kontusza
Wzdycha przebrana w niemiecki frak!
do Damazego, który znowu się zbliża.
Nie, nie wypuszczę, bo zakazano,
Nie wyjdziesz duszko aż jutro rano!
zamyka drzwi.

Damazy
z gniewem
Co? do kroć diabłów! ruszaj mi precz!

Maciej
Duchom zamknięcie drzwi nie dokucza,
Kto duch, niech zmyka dziurką od klucza!

Damazy
Puszczaj bałwanie!

Maciej
Daremna rzecz!
Słychać pukanie, Maciej otwiera.

SCENA 7
Damazy, Maciej, Zbigniew i Stefan.

Zbigniew
Co tu za wrzawa?

Maciej
Kiedy pan każe,
Sługa pilnuje, ani się rusza...

Zbigniew i Stefan
spostrzegając Damazego
A! pan Damzy!!

Maciej
Nie, to jest dusza,
Co pokutuje w starym zegarze!

Stefan
serio do Damazego
Pan? Pan w zegarze?

Zbigniew
podobnie
Ha! to ciekawe!

Stefan
z mocą
Więc się tu skryłeś by z nas żartować!
By nas ośmieszyć!... Zdasz z tego sprawę!

Damazy
strwożony
Dowcipie, ty mnie z biedy wyprowadzisz!
Nie... nie panowie!

Zbigniew
A te obrazy?
Te strachy?

Damazy
Nie wiem skąd się to wzięło,
Nie śmiałbym ściągać waszej urazy!

Stefan
Kłamstwo paniczu! to twoje dzieło!

Damazy
Nie, nie! na honor!

Zbigniew
wskazując na zegar
Więc po cóż tam?

Damazy
opadając na krzesło
Ach! wybornie! już ich mam!
do obecnych
Słyszałem dawno, że w tej sali
Strach spać, czy prawda dociec chciałem,
Lecz sam nocować tu nie śmiałem.
Aż gdy ją dzisiaj wam oddali,
Ośmielony w mym zamiarze,
Wcześniej skryłem się w zegarze.
I dziś rękę w ogień włożę,
Żem słyszał prawdę o tym strasznym dworze!
Maciej zbliża się i słucha ciekawie.

Zbigniew i Stefan
Cóż tedy?

Damazy
z powagą
Mówią, że gmach ten przed laty,
Powstał z hańbiących usług zapłaty,
Że na tych murach przekleństwa i łzy,
I stąd nad nimi gniew Boski grzmi!
Maciej strwożony zbliża się do Damazego, który w cichej rozmowie powiększa jego bojaźń.

Stefan
do Zbigniewa z mocą
Z hańbiących usług!! ach! teraz mogę
Zrozumieć zacnej stryjenki trwogę!

Zbigniew
Tak, wszak mój bracie, jeśli na tym dworze,
Ciążą łzy ludzkie i przekleństwo Boże,
Chmura nieszczęścia nad nim się czerni
Co może wkrótce ogarnąć i nas!
Więc zachowaniu wolności wierni,
Rzućmy te progi dopóki czas.
Bo jest piekłem każdy gmach,
Co się wzniósł na bratnich łzach!

Stefan i Zbigniew
między sobą
Nad przepaścią, dziwna władza
Nęci oczy, potem zdradza.
Może mgła miłości ta,
Również moc nad nami ma!
Ach! opuśćmy dwór przeklęty,
Złudnej strzeżmy się ponęty,
Bo jest piekłem każdy gmach,
Co się wzniósł na bratnich łzach!

Damazy
O dowcipie! Twoja władza
Znów nadziei blask odmładza.
Na usługi kto cię ma,
Czyż się troskom przemóc da?
Przez mój rozum; przez wykręty,
Wnet porzucą dwór przeklęty,
I już obu śmieszny strach
Nie sprowadzi pod ten dach!

Maciej
Dobrych ludzi, diabla władza
Po nieszczęście tu sprowadza.
Ni spokoju w czasie dnia,
Ani w nocy zasnąć da!
Ach! Porzućmy dwór przeklęty,
Te krużganki, te zakręty,
Bo jest piekłem każdy gmach,
Co się wzniósł na bratnich łzach!

Damazy odchodząc, zdaje się zapewniać Stefana i Zbigniewa o prawdzie tego co powiedział. Ci postępują z nim parę kroków, Maciej odprowadza ich aż do drzwi. Kurtyna spada.


最終更新:2011年03月26日 23:53