AKT I

W mieście, w domu Stolnika. Boczna sala. W głębi troje wysokich drzwi szklanych, wychodzących na ogród, po jednej stronie widzów widać uchylone drzwi do sali balowej, po drugiej stół, przy którym goście, ucztujący ze Stolnikiem; Dziemba, krzątając się napełnia puchary. Z sali balowej, rzęsiście oświetlonej, inni goście wychodzą w parach poloneza i krążą po scenie.

SCENA 1
Stolnik, Dziemba i chór gości.

Dziemba
Niechaj żyje para młoda,
Przy zaręczyn tych obrzędzie!
Wieczna miłość, wieczna zgoda
W młodem stadle niechaj będzie!
Wszak ci to się dwa klejnoty,
Starodawnej godła cnoty,
W jedno godło dzisiaj wiążą:
Pomian, panie, z Odrowążą!

Chór
Wiwat, Wiwat! - Para młoda!
Ciągła miłość, ciągła zgoda,
Niechaj nie opuszcza cię!
Starodawne dwa klejnoty,
Godła męstwa, godła cnoty,
Chlubnie dziś jednoczą się.

Dziemba i chór
Spojrzyj na nich, aż drży dusza,
Jaka u nich godność równa!
Jak stworzona dla Janusza,
Nasza Zofia Stolnikówna!

Kilku z gości
A oboje równi stanem,
Jak urodą, tak i wianem.
Niech im szczęście pasmo wije!
Niechaj żyją! Niechaj żyje
Cny Odrowąż z cnym Pomianem!

Stolnik
Panom braciom dzięki nasze!
Ich życzliwość dobrze znam,
Górą czasze! Zdrowie wasze!
Kochajmy się!

Chór
Szczęście wam!
Dziemba z chórem odchodzą, krzycząc jeszcze:
Niech żyje!

SCENA 2
Stolnik, Zofia i Janusz wchodząc z sali.

Janusz
Pobłogosław, ojcze panie!
Bo już cię tak nazwać śmiem.

Zofia
Twoja dobroć to wybrała,
Co ją pieszczę w sercu mem.
razem
Pobłogosław ojcze panie!
Oto prośba nasza cała.

Stolnik
Już serc waszych związek błogi
Dawno moja chęć uznała.

Zofia i Janusz
Pobłogosław, ojcze drogi!

Stolnik
błogosławiąc
Niech więc wola Twoja Panie,
Ojcze z niebios, stanie się!

Słychać za sceną śpiew.
Jako od wichru krzew połamany,
Tak się duszyczka stargała.

Zofia
Co to za glos?

śpiew za sceną
Gdzieżeś, ach gdzieżeś wianku różany,
Gdzie w nim lilijko ty biała?

Zofia
Jaki stroskany!
Januszu! Czy nie znasz go?

śpiew za sceną
Zabrał mi wszystko Jaśko, mój sokół,
Zabrał mnie całą niebogę...

Janusz
zmieszany do Zofii
Nie znam, nie wiem...
na stronie
Biedna dziewka!
Cóż przywiodło tutaj ją?

śpiew za sceną
A ja go szukam, szukam naokół,
A ja go znaleźć nie mogę...

Stolnik
Czyjaż w mym ogrodzie śpiewka
O tej porze? Dziwne to!

Janusz
na stronie
To głos Halki. Skąd ta dziewka
Tu się zjawia z śpiewką tą?
Może znowu obłąkana...

Zofia
O Januszu! Co to znaczy
Ten śpiew żalu, śpiew rozpaczy?

Stolnik
A to śmiałość niesłychana!
Chce iść do ogrodu, Janusz go wstrzymuje.

Janusz
wzruszony, do Zofii
O tak! Drogi mój aniele!
Tej piosenki dźwięk powiada:
Gdy nam radość i wesele,
Dla niej smutek, dla niej biada!
Głos niedoli znam,
Ja zobaczę sam!

Zofia
do siebie
Jakaż radość i wesele,
Jakiż urok sercem włada!
Że on dobry, że tak wiele
Go obchodzi ludzka biada.
Głos niedoli tam,
Co zatęsknił nam.

Stolnik
Tej śmiałości już za wiele!
Ale gdy to jęczy, biada!
Oto wesprzeć ją wypada,
Słusznie, słusznie! Nam wesele,
A niedola tam!
Idź zobaczyć sam!
Odchodzi z Zofią, która z uwielbieniem spogląda na Janusza.

SCENA 3
Janusz
sam smutny i niespokojny
Skąd tu przybyła mimo mej woli?
To piekło ją chyba gnało.
Choć żal jej tak boli mnie, boli...
Lecz już za późno, już się stało,
I serce inną ukochało...
Ha! A może łzy niedoli
Gdy ją ujrzę, uspokoję...
A potem precz! Precz!
Jej łez się boję.

Czemu mnie w chwilach samotnych owych,
Gdy serce tęskni, gdy serce wre,
Twarz jej zabłysła z warkoczów płowych,
Uśmiech czarowny z ust koralowych,
Spod rzęsów długich źrenice dwie?
Czemu się dusza nagle wzburzyła,
Jak rzeka, kiedy wicher u fal?
Co mnie sierota biedna zrobiła,
Aby ją rozpacz wieczna dręczyła,
Bym ja zgryzotą, dzielił jej żal?

SCENA 4
Janusz i Halka, wchodzi nie widząc go początkowo.

Halka
Jako od burzy krzew połamany,
Tak się duszyczka stargała.
Gdzieżeś, ach gdzieżeś, wianku różany,
Gdzie w nim lilijko ty biała?
Zabrał mi wszystko Jaśko mój sokół,
Zabrał mnie całą niebogę.
A ja go szukam, szukam naokół,
A ja go znaleźć nie mogę.
Gdzieżeś, ach gdzieżeś, o mój sokole,
Gdzie moje słonko na jasnem niebie?
Jak kłos, rzucony na puste pole,
Tak zwiędnę, umrę bez ciebie.
Odwraca się i spostrzegłszy go, z okrzykiem radości biegnie do niego i chwyta za rękę.
O panie!
Mnie Jontek mówił,
Mnie Jontek smucił,
Żeś ty mnie zgubił,
Żeś mnie porzucił...
A ja cię widzę! Ja głowę tulę
Do twojej piersi. I ty tak czule,
Jak dawniej na mnie spoglądasz się.
O mój sokole, o słonko me!

Janusz
na stronie
Przeklęta chwila! Ach! Jak tu kłamać,
Gdy łza jej każda tak dręczy mnie!
do Halki
Próżne twe płacze, cierpienia twoje!
Ja ciebie zgubić, ja cię porzucić?
Tylko się oddal. Nie chciałbym stryja,
Gdyby mnie z tobą ujrzał, zasmucić!
Nie bój się, nie bój! Wola niczyja
Z mojego serca nie wygna cię!

Halka
w uniesieniu
O mój sokole, o słonko me!

Janusz
z lekka się odsuwa
Uspokój się, uspokój się!
Ja cię zapomnieć, ja cię porzucić!
Opuszczaj prędzej te miejskie mury,
Czekaj za miastem, nad Wisłą tam,
Gdzie krzyż na drodze, koło figury,
Ja przyjdę wraz, ja przyjdę sam...
A potem wnet powrócić nam
Do naszych gór. - Tam znowu nam
Szczęście i raj...

Halka
Powtarza za nim radośnie.
...Do naszych gór i znowu nam
Szczęście i raj!

Janusz
Z kim przyszłaś tu?

Halka
nie zważając
O mój sokole!

Janusz
Z kim przyszłaś tu?

Halka
nie zważając, coraz radośniej
O słonko moje!
O dobry panie? Znowuś ten sam!

Janusz
nagląc
Oddal się stąd! Ja przyjdę tam!

Halka
O panie!

Janusz
Oddal się stąd! Ja przyjdę sam!

Halka
O panie
Dobry! Zawsze kochasz mnie...

Janusz
Uchodź stąd, błagam cię!

Halka
Prawda? Już mnie nie porzucisz!
Wrócisz w nasze góry, wrócisz,
Sokole mój!

Nad rzeczułką ja usiędę
I tak tęskno czekać będę
Aż przylecisz wraz.
Wtedy będziem zawsze społem,
Zawsze z tobą, z mym sokołem,
Chyba śmierć rozłączy nas!

Janusz
niespokojny
Tak! Ja cię już nie porzucę,
Wrócę w nasze góry, wrócę,
Aniele mój!
Nad rzeczułką ty usiędziesz,
I tak czekać, czekać będziesz,
Aż powrócę wraz.
Wtedy będziem znowu społem,
Znowu z tobą, z mym aniołem,
Chyba śmierć rozłączy nas!
Przycisnąwszy ją do serca, wyprowadza do ogrodu, zamyka wszystkie trzy podwoje i zadumany idzie do sali. Goście zatrzymują go we drzwiach.

SCENA 5
Janusz i goście.

Jedni
Gdzieżeś, gdzieżeś, panie młody?
Hulać trzeba, kiedy gody!

Janusz
z przymusem
Służę wam, służę...

Drudzy
obstępując go, ciszej
W czepkuś zrodzon, panie bracie,
Cudna Zosia, jakby skra.

Janusz
zadumany, podając im rękę
Dzięki, dzięki!

Kilku
Winszujecie, rozprawiacie,
A kapela gra i gra...

SCENA 6
Ciż, Stolnik.

Trzyma Zofię pod rękę. Dziemba z dzbanem srebrnym i jeden z gości, który trzyma w ręku olbrzymi roztruchan Zygmuntowski. We drzwiach od sali ukazuje się kilka kobiet.

Chór
w ukłonach do Stolnika
Oj Stolniku! Spocząć czas!
Waszmość nic nam nie folguje.
Karmi, poi, podejmuje
Po królewsku nas.

Jeden z gości
Wychyliwszy roztruchan, oddaje go Dziembie.
Przezacnego domu zdrowie!

Chór
Oj Stolniku! Spocząć czas!
Waszmość nic nam nie folguje.
Karmi, poi, podejmuje
Po królewsku nas.

Drugi z gości
do którego pił poprzedzający
I przezacnej koligacji!...

Stolnik
Wzruszony, puszcza rękę Zofii, kłaniając się wszystkim od serca czapką.
O mościwi mi panowie!
W istnej błąka alteracji
Moich wdzięków przedsięwzięcie,
Że was tylu w tym momencie
Rzuca splendor na mój domek!
ze łzami
Żeście tak do serca wzięli,
Iż jedyny ów potomek
Mego rodu po kądzieli,
W moim, panie, wdowim stanie,
Wkrótce ojca osamotni,
Gdy połączy się z Januszem...

Janusz i Zofia
Chylą mu się do nóg.
Ojcze drogi!

Stolnik
Podnosi ich.
Córko moja, moje dzieci!
do gości weselej
Więc waszmoście, gdy ochotni,
Prosim dalej z animuszem!

ChórWiwat! Wiwat!

Stolnik
ochoczo
A z młodzieży, kto mi wierzy,
Kto mnie kocha, hop w obcasy!
Do różańca i do tańca!
Jak bywało w dawne czasy.

Chór
Wiwat! Wiwat!

Dziemba
z cicha do Stolnika
Cny Stolniku! A dyć w sali,
Jakby w łaźni tak siarczyście!
Gdyby i tu popląsali!

Stolnik
Mój Dziembuniu, oczywiście!
Dobrą radę Waść udziela!

Dziemba
we drzwiach sali
Z mazowiecka! Rżnij kapela!
Słychać muzykę z sali, grającą mazura; wpadają tańczące pary. Dziemba obchodzi z dzbanem, który mu służba napełnia, i z kielichem. Po każdym toaście słychać: wiwat! Stolnik z Zofią i kilku gośćmi siadają. Janusz za nimi stoi zadumany. Zasłona spada.
AKT I

W mieście, w domu Stolnika. Boczna sala. W głębi troje wysokich drzwi szklanych, wychodzących na ogród, po jednej stronie widzów widać uchylone drzwi do sali balowej, po drugiej stół, przy którym goście, ucztujący ze Stolnikiem; Dziemba, krzątając się napełnia puchary. Z sali balowej, rzęsiście oświetlonej, inni goście wychodzą w parach poloneza i krążą po scenie.

SCENA 1
Stolnik, Dziemba i chór gości.

Dziemba
Niechaj żyje para młoda,
Przy zaręczyn tych obrzędzie!
Wieczna miłość, wieczna zgoda
W młodem stadle niechaj będzie!
Wszak ci to się dwa klejnoty,
Starodawnej godła cnoty,
W jedno godło dzisiaj wiążą:
Pomian, panie, z Odrowążą!

Chór
Wiwat, Wiwat! - Para młoda!
Ciągła miłość, ciągła zgoda,
Niechaj nie opuszcza cię!
Starodawne dwa klejnoty,
Godła męstwa, godła cnoty,
Chlubnie dziś jednoczą się.

Dziemba i chór
Spojrzyj na nich, aż drży dusza,
Jaka u nich godność równa!
Jak stworzona dla Janusza,
Nasza Zofia Stolnikówna!

Kilku z gości
A oboje równi stanem,
Jak urodą, tak i wianem.
Niech im szczęście pasmo wije!
Niechaj żyją! Niechaj żyje
Cny Odrowąż z cnym Pomianem!

Stolnik
Panom braciom dzięki nasze!
Ich życzliwość dobrze znam,
Górą czasze! Zdrowie wasze!
Kochajmy się!

Chór
Szczęście wam!
Dziemba z chórem odchodzą, krzycząc jeszcze:
Niech żyje!

SCENA 2
Stolnik, Zofia i Janusz wchodząc z sali.

Janusz
Pobłogosław, ojcze panie!
Bo już cię tak nazwać śmiem.

Zofia
Twoja dobroć to wybrała,
Co ją pieszczę w sercu mem.
razem
Pobłogosław ojcze panie!
Oto prośba nasza cała.

Stolnik
Już serc waszych związek błogi
Dawno moja chęć uznała.

Zofia i Janusz
Pobłogosław, ojcze drogi!

Stolnik
błogosławiąc
Niech więc wola Twoja Panie,
Ojcze z niebios, stanie się!

Słychać za sceną śpiew.
Jako od wichru krzew połamany,
Tak się duszyczka stargała.

Zofia
Co to za glos?

śpiew za sceną
Gdzieżeś, ach gdzieżeś wianku różany,
Gdzie w nim lilijko ty biała?

Zofia
Jaki stroskany!
Januszu! Czy nie znasz go?

śpiew za sceną
Zabrał mi wszystko Jaśko, mój sokół,
Zabrał mnie całą niebogę...

Janusz
zmieszany do Zofii
Nie znam, nie wiem...
na stronie
Biedna dziewka!
Cóż przywiodło tutaj ją?

śpiew za sceną
A ja go szukam, szukam naokół,
A ja go znaleźć nie mogę...

Stolnik
Czyjaż w mym ogrodzie śpiewka
O tej porze? Dziwne to!

Janusz
na stronie
To głos Halki. Skąd ta dziewka
Tu się zjawia z śpiewką tą?
Może znowu obłąkana...

Zofia
O Januszu! Co to znaczy
Ten śpiew żalu, śpiew rozpaczy?

Stolnik
A to śmiałość niesłychana!
Chce iść do ogrodu, Janusz go wstrzymuje.

Janusz
wzruszony, do Zofii
O tak! Drogi mój aniele!
Tej piosenki dźwięk powiada:
Gdy nam radość i wesele,
Dla niej smutek, dla niej biada!
Głos niedoli znam,
Ja zobaczę sam!

Zofia
do siebie
Jakaż radość i wesele,
Jakiż urok sercem włada!
Że on dobry, że tak wiele
Go obchodzi ludzka biada.
Głos niedoli tam,
Co zatęsknił nam.

Stolnik
Tej śmiałości już za wiele!
Ale gdy to jęczy, biada!
Oto wesprzeć ją wypada,
Słusznie, słusznie! Nam wesele,
A niedola tam!
Idź zobaczyć sam!
Odchodzi z Zofią, która z uwielbieniem spogląda na Janusza.

SCENA 3
Janusz
sam smutny i niespokojny
Skąd tu przybyła mimo mej woli?
To piekło ją chyba gnało.
Choć żal jej tak boli mnie, boli...
Lecz już za późno, już się stało,
I serce inną ukochało...
Ha! A może łzy niedoli
Gdy ją ujrzę, uspokoję...
A potem precz! Precz!
Jej łez się boję.

Czemu mnie w chwilach samotnych owych,
Gdy serce tęskni, gdy serce wre,
Twarz jej zabłysła z warkoczów płowych,
Uśmiech czarowny z ust koralowych,
Spod rzęsów długich źrenice dwie?
Czemu się dusza nagle wzburzyła,
Jak rzeka, kiedy wicher u fal?
Co mnie sierota biedna zrobiła,
Aby ją rozpacz wieczna dręczyła,
Bym ja zgryzotą, dzielił jej żal?

SCENA 4
Janusz i Halka, wchodzi nie widząc go początkowo.

Halka
Jako od burzy krzew połamany,
Tak się duszyczka stargała.
Gdzieżeś, ach gdzieżeś, wianku różany,
Gdzie w nim lilijko ty biała?
Zabrał mi wszystko Jaśko mój sokół,
Zabrał mnie całą niebogę.
A ja go szukam, szukam naokół,
A ja go znaleźć nie mogę.
Gdzieżeś, ach gdzieżeś, o mój sokole,
Gdzie moje słonko na jasnem niebie?
Jak kłos, rzucony na puste pole,
Tak zwiędnę, umrę bez ciebie.
Odwraca się i spostrzegłszy go, z okrzykiem radości biegnie do niego i chwyta za rękę.
O panie!
Mnie Jontek mówił,
Mnie Jontek smucił,
Żeś ty mnie zgubił,
Żeś mnie porzucił...
A ja cię widzę! Ja głowę tulę
Do twojej piersi. I ty tak czule,
Jak dawniej na mnie spoglądasz się.
O mój sokole, o słonko me!

Janusz
na stronie
Przeklęta chwila! Ach! Jak tu kłamać,
Gdy łza jej każda tak dręczy mnie!
do Halki
Próżne twe płacze, cierpienia twoje!
Ja ciebie zgubić, ja cię porzucić?
Tylko się oddal. Nie chciałbym stryja,
Gdyby mnie z tobą ujrzał, zasmucić!
Nie bój się, nie bój! Wola niczyja
Z mojego serca nie wygna cię!

Halka
w uniesieniu
O mój sokole, o słonko me!

Janusz
z lekka się odsuwa
Uspokój się, uspokój się!
Ja cię zapomnieć, ja cię porzucić!
Opuszczaj prędzej te miejskie mury,
Czekaj za miastem, nad Wisłą tam,
Gdzie krzyż na drodze, koło figury,
Ja przyjdę wraz, ja przyjdę sam...
A potem wnet powrócić nam
Do naszych gór. - Tam znowu nam
Szczęście i raj...

Halka
Powtarza za nim radośnie.
...Do naszych gór i znowu nam
Szczęście i raj!

Janusz
Z kim przyszłaś tu?

Halka
nie zważając
O mój sokole!

Janusz
Z kim przyszłaś tu?

Halka
nie zważając, coraz radośniej
O słonko moje!
O dobry panie? Znowuś ten sam!

Janusz
nagląc
Oddal się stąd! Ja przyjdę tam!

Halka
O panie!

Janusz
Oddal się stąd! Ja przyjdę sam!

Halka
O panie
Dobry! Zawsze kochasz mnie...

Janusz
Uchodź stąd, błagam cię!

Halka
Prawda? Już mnie nie porzucisz!
Wrócisz w nasze góry, wrócisz,
Sokole mój!

Nad rzeczułką ja usiędę
I tak tęskno czekać będę
Aż przylecisz wraz.
Wtedy będziem zawsze społem,
Zawsze z tobą, z mym sokołem,
Chyba śmierć rozłączy nas!

Janusz
niespokojny
Tak! Ja cię już nie porzucę,
Wrócę w nasze góry, wrócę,
Aniele mój!
Nad rzeczułką ty usiędziesz,
I tak czekać, czekać będziesz,
Aż powrócę wraz.
Wtedy będziem znowu społem,
Znowu z tobą, z mym aniołem,
Chyba śmierć rozłączy nas!
Przycisnąwszy ją do serca, wyprowadza do ogrodu, zamyka wszystkie trzy podwoje i zadumany idzie do sali. Goście zatrzymują go we drzwiach.

SCENA 5
Janusz i goście.

Jedni
Gdzieżeś, gdzieżeś, panie młody?
Hulać trzeba, kiedy gody!

Janusz
z przymusem
Służę wam, służę...

Drudzy
obstępując go, ciszej
W czepkuś zrodzon, panie bracie,
Cudna Zosia, jakby skra.

Janusz
zadumany, podając im rękę
Dzięki, dzięki!

Kilku
Winszujecie, rozprawiacie,
A kapela gra i gra...

SCENA 6
Ciż, Stolnik.

Trzyma Zofię pod rękę. Dziemba z dzbanem srebrnym i jeden z gości, który trzyma w ręku olbrzymi roztruchan Zygmuntowski. We drzwiach od sali ukazuje się kilka kobiet.

Chór
w ukłonach do Stolnika
Oj Stolniku! Spocząć czas!
Waszmość nic nam nie folguje.
Karmi, poi, podejmuje
Po królewsku nas.

Jeden z gości
Wychyliwszy roztruchan, oddaje go Dziembie.
Przezacnego domu zdrowie!

Chór
Oj Stolniku! Spocząć czas!
Waszmość nic nam nie folguje.
Karmi, poi, podejmuje
Po królewsku nas.

Drugi z gości
do którego pił poprzedzający
I przezacnej koligacji!...

Stolnik
Wzruszony, puszcza rękę Zofii, kłaniając się wszystkim od serca czapką.
O mościwi mi panowie!
W istnej błąka alteracji
Moich wdzięków przedsięwzięcie,
Że was tylu w tym momencie
Rzuca splendor na mój domek!
ze łzami
Żeście tak do serca wzięli,
Iż jedyny ów potomek
Mego rodu po kądzieli,
W moim, panie, wdowim stanie,
Wkrótce ojca osamotni,
Gdy połączy się z Januszem...

Janusz i Zofia
Chylą mu się do nóg.
Ojcze drogi!

Stolnik
Podnosi ich.
Córko moja, moje dzieci!
do gości weselej
Więc waszmoście, gdy ochotni,
Prosim dalej z animuszem!

ChórWiwat! Wiwat!

Stolnik
ochoczo
A z młodzieży, kto mi wierzy,
Kto mnie kocha, hop w obcasy!
Do różańca i do tańca!
Jak bywało w dawne czasy.

Chór
Wiwat! Wiwat!

Dziemba
z cicha do Stolnika
Cny Stolniku! A dyć w sali,
Jakby w łaźni tak siarczyście!
Gdyby i tu popląsali!

Stolnik
Mój Dziembuniu, oczywiście!
Dobrą radę Waść udziela!

Dziemba
we drzwiach sali
Z mazowiecka! Rżnij kapela!
Słychać muzykę z sali, grającą mazura; wpadają tańczące pary. Dziemba obchodzi z dzbanem, który mu służba napełnia, i z kielichem. Po każdym toaście słychać: wiwat! Stolnik z Zofią i kilku gośćmi siadają. Janusz za nimi stoi zadumany. Zasłona spada.


最終更新:2011年03月26日 23:52