AKT II

Szpaler w ogrodzie. Po prawej stronie widać oświetlone okna w domu Stolnika. W głębi mur i furtka. Halka chodzi między drzewami. Noc.

SCENA 1

Halka
O! Jakżebym klęczeć chciała,
Już u krzyża, koło drogi!
Żeby nad łzami niebogi,
Przenajświętsza Częstochowska
Panieneczka, Matka Boska,
Łaskawie się zmiłowała!
O! Bo biedna jam sierota
Tak się dużo nacierpiała!
po chwili, oglądając się wkoło
Gdzież to Jontek?
Tam ochota huczna taka!
słychać muzykę z domu
A tu noc!
po chwili radośniej
On pożegna mnie, sokolik
Znów powróci w górny kraj.
Dniem i nocą mnie tęsknota,
Gdy go będę wyglądała;
Lecz gdy wróci, wróci raj!

Gdyby rannem słonkiem wzlecieć mi skowronkiem,
Gdyby jaskółeczką bujać mi po niebie!
Gdyby rybką w rzece - płynąć tu do ciebie,
Jaśku mój, do ciebie.
Ani ja w Wisełce pływająca rybka,
Ani ja skowronek, ni jaskółka chybka,
Jeden tylko wicher w górach mi zanuci:
Wróci Jasiek, wróci!
Gdyby mnie gwiazdeczką, w skałach ponad zdrojem,
Przejrzeć się w twej duszy, przejrzeć w sercu twojem!
Błędnym choć ognikiem, co tak blado pała,
Gdyby moja łezka tobie zapałała!
Ni mi błyskać w zdroju, ni mknąć nad gaikiem,
Ani ja gwiazdeczką, ni błędnym ognikiem.
Płyną wciąż po rosie jęki moje, płyną,
Szkoda cię, dziewczyno!

SCENA 2

Halka i Jontek.

Jontek
Szuka jej między drzewami.
Halko! Halko!

Halka
Przybiega do niego.
A widzisz Jontku, na co ci było
Zwodzić mnie biedną?
I mnie odbierać - na co ci było
Radość mą jedną?
Jam go słyszała, jam go widziała
Słoneczko moje!
pewnie
I wróci, wróci, już nie porzuci.

Jontek
Biedne, biedne serce twoje!

Halka
Ledwie nie pękło, nie wyskoczyło
Ono niebodze...
Ach! Jontku! Jontku na co ci było
Trapić mnie srodze!

Jontek
nieco szyderczo
Cha! cha! cha!

Halka
zdziwiona
Ty śmiejesz się? Uchodźmy stąd!

Jontek
Uchodźmy więc!

Halka
oglądając się niespokojnie
Jakoś tak dziwno w tem wielkiem mieście,
Jakoś tak straszno wiejskiej niewieście!
Nie widać jak, nie widać skąd
Słoneczko wschodzi.
Nie widać jak, nie widać gdzie
Słonko zachodzi.
Tak ciemna noc! Te głuche mury
I straszą mnie - i męczą mnie.
O prędzej tam, gdzie nasze góry
Śnieżyście lśnią. On czeka mnie
Za miastem już. Co? Ty śmiejesz się?

Jontek
Uchodźmy więc, gdy czeka nas
I gdy przyjść ma.
z gorzkim politowaniem
I ty mu wierzysz, biedna dziewczyno,
Że cię nie zwodzi, ty wierzysz mu!
Jak wicher świszczy nad połoniną,
Jak z gór potoki płyną i płyną,
Tak skłamał on, nie przyjdzie tu,
A ty mu wierzysz biedna dziewczyno!

Halka
Wierzę, wierzę mu!

Jontek
Ty nie wiesz, co to miłość panicza
Z biedną góralką, nie wiesz ty!
U niego będzie słodycz oblicza
I mowa słodka, jak twarz dziewicza.
W sercu on głaz na twoje łzy!
A ty chcesz wierzyć w miłość panicza!

Halka
Jontku, tyś - zły!

Jontek
On jak złe kupił biedną twą duszę,
On pan, a panów lubicie wy!
Kiedym, jak deszczu w wiosenną suszę,
Ja pragnął cię - on rzekł: mieć muszę!
I spojrzał raz i jegoś ty.
Zabrał ci wianek, zabrał ci duszę,
O moja Halko, biedna dziewczyno!
Że cię nie zwodzi, ty wierzysz mu?
Jak wicher świszczy nad połoniną,
Jak z gór potoki płyną i płyną,
Tak skłamał on, nie przyjdzie tu,
A ty mu wierzysz, biedna dziewczyno!
po chwili
Myślisz, że po to przyszliśmy tu,
Abyś szczęśliwa, abyś wesoła,
Ujrzała Jaśka, swego sokoła?
pokazując jej oświetlone okna
Tam Jaśko pan!
Z tą piękną panną, co wiedzie tan,
Zaręcza się - zwykle jak pan!
Słychać za sceną chór gości.
A oboje równi stanem,
Jak urodą, tak i wianem.
Niech im szczęście pasmo wije!
Niechaj żyją, niechaj żyje
Cny Odrowąż z cnym Pomianem!

Halka
Nieporuszona z początku na głos chóru, pojmuje nareszcie, porywa się i uderza we drzwi.
Puszczajcie mnie, puszczajcie mnie,
Tu ojciec dzieciątka mojego!

Jontek
odciągając ją
Uchodźmy z miejsca tego!
Zobaczą cię!

Halka
Puszczajcie mnie, puszczajcie mnie!
do Jontka, błagając go na klęczkach
Do pana, do pana,
Ach Jontku! Prowadź mnie!

Jontek
Zobaczą cię,
Pokrzywdzą cię!

SCENA 3
Ciż, chór gości, chór służących ze światłem i Dziemba.

Chór
Co to za gwar,
Skąd wrzawa ta?
I hałas ten,
Co znaczyć ma?

Dziemba
Wypędzić ich!

Chór
Precz stąd, precz z zabawy!
Kazać tam czeladzi,
Niech im dadzą strawy,
Niech im będą radzi,
A z zabawy precz!

SCENA 4
Ciż i Janusz.

Janusz
wbiegając daje znak ręką.
Co to?
Chór w głąb ustępuję. Janusz zbliżając się do Halki, z cicha.
Wszak ci mówiłem, prosiłem przecie.
Po coś tu jeszcze?
Halka smutno nań spogląda, chwyta się nagle z wyrzutem za głowę i w milczeniu siada na ławce.

Jontek
Wchodzi na przód sceny, pokornie się kłaniając Januszowi.
To - panie - ja!

Janusz
poznawszy go, z przytłumionym gniewem
I skądże ty, tak wodzić śmiesz,
Z dalekich gór, cierpiące biedne dziewczę?
Więc we wsi tam niedobrze wam!
Więc jej tam krzywda?
Mów prędzej - czego chcesz?
na stronie
Przeklęty chłop!
Ta biedna znowu jest w obłędzie.
gniewnie
Odprowadź ją, natychmiast zabierz ją!
Usłużność twą - pan ci pamiętać będzie.

Jontek
O panie nasz! Chciej litość mieć!
Zmarł ojciec jej, sędziwy kmieć,
A matka toć już dawno w ziemi...
Za sierotą Bóg, Bóg tylko sam - i gorzka łza!
ciszej
A ludzie ludźmi - szydzą, szepcą tam...
chwila milczenia, nagle z pokorą ironiczną
O dobry panie! Straszna dola jej!
Nagrodzi was Bóg, za litość nad biednemi!

SCENA 5
Ciż, kilku gości. Stolnik i Zofia. Janusz biegnie na ich spotkanie i powiada im, że Halka obłąkana.

Halka
z wolna wstając
Powolutku, pomaleńku,
Stumaniłeś gołąbeczka!
Powolutku, pomaleńku,
Bielutkiego gołąbeczka
Stumaniłeś sokoleńku!
Stumaniłeś go!

Zofia, Stolnik, Dziemba i chór
Dziwna jakaś dziewka,
Smutna jakaś śpiewka!
Przecie wyjść kazali,
Ona śpiewa dalej
I nie zważa nic.

Jontek
z poprzedzającymi
Biedna, biedna dziewko!
Smutną twoją śpiewką
Serce się nie zbudzi.
Dla radosnych ludzi
Miły tylko śmiech!

Zofia
bacznie przyglądając się Januszowi, który niespokojnie patrzy na Halkę
Każ oddalić ich!

Janusz odwraca się od Halki i daje znak ręką Dziembie.

Dziemba
do Halki i Jontka
Wynoście się!

Chór
Precz stąd, precz z zabawy,
Idźcie do czeladzi!
Tam wam będą radzi,
Tam wam dadzą strawy,
A z zabawy precz!

Stolnik
razem z chórem
A to dziwna rzecz!
Dziembo mój łaskawy,
Weź ich do czeladzi,
Niech im dadzą strawy,
A z zabawy precz!

Jontek
razem z chórem
O! Nam nie zabawy,
Ani u czeladzi
Nie łakniemy strawy.
Bóg nas poprowadzi,
Pójdziem sami precz.

Zofia
Na stronie przygląda się coraz bardziej Januszowi.
Nie chcą do czeladzi!
Wzrok jej taki łzawy,
Widać śród zabawy
Januszowi wadzi.
Dziwna, dziwna rzecz!

Janusz
na stronie
Ją, Boże łaskawy,
Niech twa dłoń prowadzi!
Ale śród zabawy
Chłop ten po co wadzi,
Niechaj pójdą precz!

Halka z Jontkiem z wolna odchodzi.
Zasłona spada.
AKT II

Szpaler w ogrodzie. Po prawej stronie widać oświetlone okna w domu Stolnika. W głębi mur i furtka. Halka chodzi między drzewami. Noc.

SCENA 1

Halka
O! Jakżebym klęczeć chciała,
Już u krzyża, koło drogi!
Żeby nad łzami niebogi,
Przenajświętsza Częstochowska
Panieneczka, Matka Boska,
Łaskawie się zmiłowała!
O! Bo biedna jam sierota
Tak się dużo nacierpiała!
po chwili, oglądając się wkoło
Gdzież to Jontek?
Tam ochota huczna taka!
słychać muzykę z domu
A tu noc!
po chwili radośniej
On pożegna mnie, sokolik
Znów powróci w górny kraj.
Dniem i nocą mnie tęsknota,
Gdy go będę wyglądała;
Lecz gdy wróci, wróci raj!

Gdyby rannem słonkiem wzlecieć mi skowronkiem,
Gdyby jaskółeczką bujać mi po niebie!
Gdyby rybką w rzece - płynąć tu do ciebie,
Jaśku mój, do ciebie.
Ani ja w Wisełce pływająca rybka,
Ani ja skowronek, ni jaskółka chybka,
Jeden tylko wicher w górach mi zanuci:
Wróci Jasiek, wróci!
Gdyby mnie gwiazdeczką, w skałach ponad zdrojem,
Przejrzeć się w twej duszy, przejrzeć w sercu twojem!
Błędnym choć ognikiem, co tak blado pała,
Gdyby moja łezka tobie zapałała!
Ni mi błyskać w zdroju, ni mknąć nad gaikiem,
Ani ja gwiazdeczką, ni błędnym ognikiem.
Płyną wciąż po rosie jęki moje, płyną,
Szkoda cię, dziewczyno!

SCENA 2

Halka i Jontek.

Jontek
Szuka jej między drzewami.
Halko! Halko!

Halka
Przybiega do niego.
A widzisz Jontku, na co ci było
Zwodzić mnie biedną?
I mnie odbierać - na co ci było
Radość mą jedną?
Jam go słyszała, jam go widziała
Słoneczko moje!
pewnie
I wróci, wróci, już nie porzuci.

Jontek
Biedne, biedne serce twoje!

Halka
Ledwie nie pękło, nie wyskoczyło
Ono niebodze...
Ach! Jontku! Jontku na co ci było
Trapić mnie srodze!

Jontek
nieco szyderczo
Cha! cha! cha!

Halka
zdziwiona
Ty śmiejesz się? Uchodźmy stąd!

Jontek
Uchodźmy więc!

Halka
oglądając się niespokojnie
Jakoś tak dziwno w tem wielkiem mieście,
Jakoś tak straszno wiejskiej niewieście!
Nie widać jak, nie widać skąd
Słoneczko wschodzi.
Nie widać jak, nie widać gdzie
Słonko zachodzi.
Tak ciemna noc! Te głuche mury
I straszą mnie - i męczą mnie.
O prędzej tam, gdzie nasze góry
Śnieżyście lśnią. On czeka mnie
Za miastem już. Co? Ty śmiejesz się?

Jontek
Uchodźmy więc, gdy czeka nas
I gdy przyjść ma.
z gorzkim politowaniem
I ty mu wierzysz, biedna dziewczyno,
Że cię nie zwodzi, ty wierzysz mu!
Jak wicher świszczy nad połoniną,
Jak z gór potoki płyną i płyną,
Tak skłamał on, nie przyjdzie tu,
A ty mu wierzysz biedna dziewczyno!

Halka
Wierzę, wierzę mu!

Jontek
Ty nie wiesz, co to miłość panicza
Z biedną góralką, nie wiesz ty!
U niego będzie słodycz oblicza
I mowa słodka, jak twarz dziewicza.
W sercu on głaz na twoje łzy!
A ty chcesz wierzyć w miłość panicza!

Halka
Jontku, tyś - zły!

Jontek
On jak złe kupił biedną twą duszę,
On pan, a panów lubicie wy!
Kiedym, jak deszczu w wiosenną suszę,
Ja pragnął cię - on rzekł: mieć muszę!
I spojrzał raz i jegoś ty.
Zabrał ci wianek, zabrał ci duszę,
O moja Halko, biedna dziewczyno!
Że cię nie zwodzi, ty wierzysz mu?
Jak wicher świszczy nad połoniną,
Jak z gór potoki płyną i płyną,
Tak skłamał on, nie przyjdzie tu,
A ty mu wierzysz, biedna dziewczyno!
po chwili
Myślisz, że po to przyszliśmy tu,
Abyś szczęśliwa, abyś wesoła,
Ujrzała Jaśka, swego sokoła?
pokazując jej oświetlone okna
Tam Jaśko pan!
Z tą piękną panną, co wiedzie tan,
Zaręcza się - zwykle jak pan!
Słychać za sceną chór gości.
A oboje równi stanem,
Jak urodą, tak i wianem.
Niech im szczęście pasmo wije!
Niechaj żyją, niechaj żyje
Cny Odrowąż z cnym Pomianem!

Halka
Nieporuszona z początku na głos chóru, pojmuje nareszcie, porywa się i uderza we drzwi.
Puszczajcie mnie, puszczajcie mnie,
Tu ojciec dzieciątka mojego!

Jontek
odciągając ją
Uchodźmy z miejsca tego!
Zobaczą cię!

Halka
Puszczajcie mnie, puszczajcie mnie!
do Jontka, błagając go na klęczkach
Do pana, do pana,
Ach Jontku! Prowadź mnie!

Jontek
Zobaczą cię,
Pokrzywdzą cię!

SCENA 3
Ciż, chór gości, chór służących ze światłem i Dziemba.

Chór
Co to za gwar,
Skąd wrzawa ta?
I hałas ten,
Co znaczyć ma?

Dziemba
Wypędzić ich!

Chór
Precz stąd, precz z zabawy!
Kazać tam czeladzi,
Niech im dadzą strawy,
Niech im będą radzi,
A z zabawy precz!

SCENA 4
Ciż i Janusz.

Janusz
wbiegając daje znak ręką.
Co to?
Chór w głąb ustępuję. Janusz zbliżając się do Halki, z cicha.
Wszak ci mówiłem, prosiłem przecie.
Po coś tu jeszcze?
Halka smutno nań spogląda, chwyta się nagle z wyrzutem za głowę i w milczeniu siada na ławce.

Jontek
Wchodzi na przód sceny, pokornie się kłaniając Januszowi.
To - panie - ja!

Janusz
poznawszy go, z przytłumionym gniewem
I skądże ty, tak wodzić śmiesz,
Z dalekich gór, cierpiące biedne dziewczę?
Więc we wsi tam niedobrze wam!
Więc jej tam krzywda?
Mów prędzej - czego chcesz?
na stronie
Przeklęty chłop!
Ta biedna znowu jest w obłędzie.
gniewnie
Odprowadź ją, natychmiast zabierz ją!
Usłużność twą - pan ci pamiętać będzie.

Jontek
O panie nasz! Chciej litość mieć!
Zmarł ojciec jej, sędziwy kmieć,
A matka toć już dawno w ziemi...
Za sierotą Bóg, Bóg tylko sam - i gorzka łza!
ciszej
A ludzie ludźmi - szydzą, szepcą tam...
chwila milczenia, nagle z pokorą ironiczną
O dobry panie! Straszna dola jej!
Nagrodzi was Bóg, za litość nad biednemi!

SCENA 5
Ciż, kilku gości. Stolnik i Zofia. Janusz biegnie na ich spotkanie i powiada im, że Halka obłąkana.

Halka
z wolna wstając
Powolutku, pomaleńku,
Stumaniłeś gołąbeczka!
Powolutku, pomaleńku,
Bielutkiego gołąbeczka
Stumaniłeś sokoleńku!
Stumaniłeś go!

Zofia, Stolnik, Dziemba i chór
Dziwna jakaś dziewka,
Smutna jakaś śpiewka!
Przecie wyjść kazali,
Ona śpiewa dalej
I nie zważa nic.

Jontek
z poprzedzającymi
Biedna, biedna dziewko!
Smutną twoją śpiewką
Serce się nie zbudzi.
Dla radosnych ludzi
Miły tylko śmiech!

Zofia
bacznie przyglądając się Januszowi, który niespokojnie patrzy na Halkę
Każ oddalić ich!

Janusz odwraca się od Halki i daje znak ręką Dziembie.

Dziemba
do Halki i Jontka
Wynoście się!

Chór
Precz stąd, precz z zabawy,
Idźcie do czeladzi!
Tam wam będą radzi,
Tam wam dadzą strawy,
A z zabawy precz!

Stolnik
razem z chórem
A to dziwna rzecz!
Dziembo mój łaskawy,
Weź ich do czeladzi,
Niech im dadzą strawy,
A z zabawy precz!

Jontek
razem z chórem
O! Nam nie zabawy,
Ani u czeladzi
Nie łakniemy strawy.
Bóg nas poprowadzi,
Pójdziem sami precz.

Zofia
Na stronie przygląda się coraz bardziej Januszowi.
Nie chcą do czeladzi!
Wzrok jej taki łzawy,
Widać śród zabawy
Januszowi wadzi.
Dziwna, dziwna rzecz!

Janusz
na stronie
Ją, Boże łaskawy,
Niech twa dłoń prowadzi!
Ale śród zabawy
Chłop ten po co wadzi,
Niechaj pójdą precz!

Halka z Jontkiem z wolna odchodzi.
Zasłona spada.


最終更新:2011年03月26日 23:52